„Potrzebujesz gotówki? Teraz bez zaświadczeń o zarobkach. Sprawdź!” – tak ostatnio reklamuje swoje kredyty gotówkowe Getin Bank. Na koniec mały dopisek, że w 5 minut można sprawdzić jaka pożyczkę się dostało. Poza tym są to ponoć kredyty gotówkowe bez zaświadczeń o dochodach, ale trzeba napisać oświadczenie. Potrzebny jest tylko dowód osobisty, ale niezbędni są także poręczyciele. No i są to kredyty gotówkowe do 20 tysięcy złotych. Szczegóły zaś z informacjami, np. jak wysoka będzie rata kredytu, przez ile będziemy go spłacać, itp. można uzyskać u doradcy kredytowego banku. Podobnych ofert będzie coraz więcej. Szczególna reklama chyba pójdzie w kredyt ratalny, bowiem już zaczyna być w sklepach coraz więcej takich ofert. Pamiętajmy jednak, że najczęściej jest to tylko marketing, marketing i jeszcze raz marketing.
Już w drugiej połowie ubiegłego roku banki zaczęły jednak łagodzić swoją politykę kredytową, a w ostatnim okresie nawet uatrakcyjniają swoje oferty, między innymi poprzez zmniejszanie marż, rata kredytu jest mniejsza, rezygnując z części opłat bankowych oraz zmniejszając prowizje. Szczególnie są takie hojne jeżeli chodzi o kredyty hipoteczne w euro. Poza tym o wiele łatwiej jest także o zwykłe kredyty gotówkowe. Niestety jednym z minusów takich kredytów jest ich dość wysokie oprocentowanie.
Z ostatnich informacji prasowych wynika, że banki przy tym oprocentowaniu nieźle namajstrowały. Jak się okazuje rzeczywiste oprocentowanie takich kredytów nie wynosiło, jak to zwykle przy kredytach gotówkowych bywa, 15-18%, ale nawet 60-70%!!! Zgodnie z przepisami bank może najwyżej taki kredyt oprocentować do wysokości czterokrotności stopy lombardowej NBP, które obecnie wynosi około 20%. Tymczasem banki obeszły ten zapis ustawy antylichwiarskiej stosując wysokie opłaty przygotowawcze, prowizje oraz ubezpieczenia kredytów. Na przykład getin bank w ten sposób zawyżył koszty kredytu do ponad 60%, nieco mniej – 57% mają na swoim koncie eurobank i paribas fortis i tylko nordea bank oraz volkswagen bank direct nie stosują w swej ofercie lichwy/ mieszczą się we wspomnianych 20 procentach/.
Ktoś kiedyś powiedział, że banki w tym biznesie nie dadzą sobie zrobić krzywdy i ma rację. Banki żyją z klientów, ale na dzień dzisiejszy to one dyktują warunki. Wielu klientów wybierając ofertę kredytu stawia na jego oprocentowanie, a nie na rzeczywiste koszty. I jest to błąd, bowiem gdy oprocentowanie jest niższe wyższa jest prowizja i opłaty bankowe
Ukryte szczegóły
29 listopada
23:43
2011