Wydawać by się mogło, że sytuacja na rynku kredytów mieszkaniowych stabilizuje się, tymczasem za sprawą rekomendacji T nie jest to takie oczywiste. Komisja Nadzoru Finansowego, która jest sprawca tego całego zamieszania stoi na stanowisku, że bankom oraz ich klientom potrzebna jest pomoc, pewne ukierunkowanie, bo w przeciwnym razie będą kłopoty. Rekomendacja T ma być takim antidotum na powstawanie złych kredytów. Założeniem rekomendacji T jest ustalenie wkładu własnego na poziomie 20 procent, podniesienie marż oraz zaostrzenie zasad naliczania zdolności oraz warunków kredytowych. Generalnie na wprowadzenie w życie tych przepisów banki mają czas do końca roku, ale pierwsze zapisy rekomendacji T mają obowiązywać już od września. Sprzeciwiają się temu banki, które uważają, że wejście w życie rekomendacji T w tym kształcie znacznie ograniczy akcję kredytową i kredyty na mieszkanie będą dostępne tylko dla określonej grupy społecznej. Trzeba przyznać, że kredyt mieszkaniowe są drogimi kredytami, a po wprowadzeniu rekomendacji T będą jeszcze droższe. Jednocześnie banki uważają, że jest to zbyt rygorystyczne posunięcie, ponieważ są klienci, którzy zarabiają dość dużo pieniędzy i mogą sobie pozwolić na procentowo większe zadłużenie niż osoby o niższych dochodach. Z drugiej jednak strony trudno tak naprawdę ustalić jakie to są dochody i jak ma wyglądać ten bufor bezpieczeństwa dla banków. KNF stara się łagodzić gęstniejącą atmosferę wokół rekomendacji T twierdząc, że wejście w życie tych przepisów nie ograniczy akcji kredytowej, a ma na celu jedynie zmniejszenie wartości złych kredytów. Banki natomiast, które mają w swych portfelach mniej zagrożonych kredytów są bardziej efektywne co pozwala zaoferować kredytobiorcom niższe marże. Z punktu widzenia norm ostrożnościowych lepsza jakość portfela kredytowego da bankom większy bufor do prowadzenia aktywnej akcji kredytowej. KNF usiłuje też banki oraz klientów
przekonać, że wejście w życie rekomendacji T nie tylko nie ograniczy akcji kredytowej, ale kredyty na mieszkanie będą łatwiejsze w dostępie, bowiem klient będzie miał większy wybór, może wówczas wybrać dla siebie korzystniejszą ofertę. Klienci są jednak innego zdania, bowiem ustalenie wkładu własnego na poziomie 20 procent wydaje się najlepszym buforem dla wstrzymania akcji kredytowej, a nie do jej rozwinięcia. Poza tym klienci banków muszą wziąć pod uwagę jeszcze jeden aspekt tego problemu, mianowicie maksymalny poziom wydatków związanych ze spłatą takiego kredytu w stosunku do ich dochodów nie może być wyższy niż 50 procent przeciętnego wynagrodzenia obowiązującego w gospodarce. Dla zarabiających ponad przeciętną, czyli klientów zamożniejszych limity będą większe. Czas pokaże na ile rekomendacja T się sprawdzi.
Ograniczenie akcji kredytowej
30 listopada
12:59
2011